ME Economy przyspiesza!

Prawie każdy w ciągu ostatnich lat słyszał już utarty slogan, że dzisiaj nie ma B2B ani B2C, za to jest H2H czyli Human to Human. Przypomina się inne powiedzenie, równie prawdziwe, a jednak jakże passé: „dzisiaj jedyną stałą rzeczą jest zmiana”. Rzeczywiście, zmiana ta w ostatnim czasie nabiera tempa, ale realia koronawirusa spodowowały prawdziwy wystrzał w kosmos.

Procesy zakupowe w B2B i B2C się upodabniają – oczywiście w procesach biznesowych zwykle uczestniczy więcej interesariuszy niż w prywatnych zakupach, ale kroki stały się w dużej mierze bliźniacze. Zaczynamy od zastanowienia się, czego chcemy. Tu haczyk: często zapominamy, że to, czego chcemy, nie zawsze jest zgodne z tym, czego potrzebujemy. Potem robimy lub zlecamy research (dzisiaj w coraz większym stopniu w internecie), potem oceniamy opcje i ryzyka, by dokonać wyboru. Albo idziemy za głosem intuicji (ale to temat na inny artykuł).

Zarówno w „starym” B2B, jak i B2C coraz większa część procesu odbywa się – lub może odbywać – online. Dla produktów i rozwiązań digitalowych wydaje się to dość oczywiste, ale dla rozwiązań offline’owych wciąż jeszcze bywa zaskakujące. Te firmy i ci dostawcy, którzy będą pionierami w swoich sektorach, mają szansę na wykładnicze wzrosty.

Przykłady z brzegu: słynny sklep online z winami Gary’ego Vaynerchuka (zaczął już w latach 90., gdy większości nie śniło się o sprzedaży w internecie), sprzedaż nieruchomości ze zwiedzaniem online, aż po sprzedaż sprzętu medycznego z symulacjami wykorzystania w trakcie zabiegów – całość online.

I co w tym wszystkim robi Me Economy? Otóż mamy dwa równoległe, sprzyjające sobie nawzajem zjawiska:

  • zarówno duże instytucje, jak i małe firmy będą coraz bardziej skłonne outsourcować fragmenty swoich procesów podwykonawcom w modelu podobnym do crowdsourcingu (chcąc redukować koszty i zwiększać agility/zwinność zasobów)
  • digitalowa profesjonalizacja umożliwi specjalistom na niespotykaną skalę uwolnienie się od pojedynczych umów o charakterze stałego zatrudnienia na rzecz realizacji licznych kontraktów.

Taka dywersyfikacja ryzyka może być korzystna dla obu stron. Dla niektórych dzisiejsze okoliczności to gorzka lekcja („poświęciłem tej firmie tyle lat, a dostałem zwolnienie mailem…”), a dla wielu firm to kolejne wezwanie do zwiększania zwinności zasobów i cięcia kosztów stałych. Oczywiście zawsze mamy dwa bieguny – digitalowe giganty stawiają dziś na trzymanie zasobów wewnątrz organizacji. Ciekawe, jak długo?

W codziennej konsumpcji online mechanizmy AI dbają, by platformy zakupowe i reklamy podpowiadały nam produkty zgodne z naszymi zainteresowaniami, a nawet przewidywały nasze przyszłe pragnienia. W sferze zawodowej ME Economy dopiero się rozpędza. Wielu z nas już dawno dokonało przejścia na samozatrudnienie. Wciąż jednak nie jest to tak nowoczesna forma, jak mogłaby działać.

Network niezależnych, ale super sprzężonych specjalistów tworzących innowacyjne procesy da niespotykane do niedawna możliwości i potencjał tworzenia nowych wartości dla istniejących i nowych grup docelowych. Będzie też skutkował głębokimi przemianami w organizacjach.

Co sądzisz? Czy ME Economy do Ciebie przemawia?