Jak patrzeć na koszty w czasach kryzysu?

Drodzy, to temat kluczowy i trudny. Ten artykuł napisałam zarówno na podstawie własnych doświadczeń z ratowania wiele lat temu pewnej firmy przed upadkiem, jak i licznych i długich rozmów z przedsiębiorcami i top menedżerami, którzy mierzą się, jak my wszyscy, z koronowym kryzysem i nową normalnością.

Jednym zdaniem – jeśli chcesz poświęceń od swojej załogi – sam również bądź na nie gotów. Kryzys to największa próba dla Twojego przywództwa i najlepszy sprawdzian spójności Twojej organizacji.

Cięcie kosztów to od marca temat numer jeden dla większości firm w Polsce. Jak się do tego zabierać, by nie zdemontować firmy, żeby „było co zbierać”, gdy minie najgorsze? Co więcej, na cięciu kosztów nie możemy poprzestać – ale do tego przejdziemy w kolejnych artykułach.

Najczęściej przedsiębiorcy decydują się na rozpoczęcie od obcinania tych kosztów, które nie wpływają na przetrwanie firmy tu i teraz. Całe wyzwanie polega jednak na tym, że jak wielu przedsiębiorców, tak wiele sposobów rozumienia tegoż „przetrwania tu i teraz”. Spektrum z jednej strony obejmuje tych, którzy zaczynają od rezygnacji z zamawiania dostaw owoców do biura, poprzez tych, którzy zawieszają programy rozwojowe dla pracowników, aż po tych, którzy decydują się na zwalnianie handlowców, bo nie ma klientów, którym można byłoby sprzedawać. Wszystkie te przykłady są prawdziwe, lecz niestety zdajemy sobie sprawę, że dla
większości rezygnacja jedynie z dostaw owoców (współczuję owym dostawcom) jest wręcz obraźliwie nieadekwatna do powagi sytuacji, a przykład z handlowcami, również prawdziwy, nie wróży dobrze przyszłości firmy.

Po pierwsze zatem, dla usystematyzowania, przyjmijmy dość nietypowy system kategoryzacji kosztów:

  • koszty, dzięki którym generujemy obecną sprzedaż
  • koszty, dzięki którym wygenerujemy sprzedaż w przyszłości
  • koszty, dzięki którym poprawiamy doświadczenie klienta
  • koszty, dzięki którym podnosimy komfort pracowników
  • koszty wynikające z przeoczeń i zaniedbań.

Zatem musimy sięgnąć jedno oczko wstecz, do kosztów związanych z podnoszeniem komfortu pracowników. Pragnę tu bardzo wyraźnie zauważyć, że do tej kategorii absolutnie nie należą koszty związane z zapewnieniem bezpieczeństwa pracy, tzn. ani standardowe BHP, ani środki wprowadzone na okoliczność pandemii. Załodze natomiast łatwiej będzie zrezygnować z „umilaczy” i udogodnień, gdy mają świadomość, że dzięki temu uda się uratować więcej miejsc pracy. Ale – jest jedno bardzo ważne „ale”. Jeżeli top menedżerowie pozostawią sobie cały komfort i nie zrezygnują z żadnych udogodnień, które im przysługują, to właśnie wytyczyli najprostszą drogę do utraty serc swoich pracowników. Wtedy mogą zapomnieć o „wszystkich rękach na pokład”.

Teraz przechodzimy do najbardziej wrażliwego obszaru. W którą stronę iść: ciąć koszty związane z poprawianiem doświadczenia klienta, czy ciąć koszty osobowe? Co robić, gdy stajemy pod ścianą i konieczne są cięcia w obu obszarach? Ciąg dalszy w kolejnym artykule!